Ważny apel przewodniczki tatrzańskiej. Nie bierzcie tego w góry!
To się może nie spodobać wielu turystom odwiedzającym Tatry. Niestety, ale część z nich traktuje najwyższe góry w Polsce i znajdujący się w nich Tatrzański Park Narodowy jako kolejny lunapark, miejską górkę, gdzie wesoło można spędzić czas. Można i to całkiem przyjemnie, ale trzeba robić to z głową, by nie zaszkodzić sobie i innym. Dlatego Maja Sindalska, przewodniczka tatrzańska, apeluje i liczy na zrozumienie. Czy turyści jej posłuchają?
Tatrzański Park Narodowy to wyjątkowe miejsce na mapie Polski - z niesamowitą przyrodą, zwierzętami i widokami zapierającymi dech w piersiach. Co roku odwiedza go prawie 5 mln osób; zimą i latem przeżywa prawdziwe oblężenie. Niestety, wśród nich trafiają się osoby, którym się wydaje, że park, choć tatrzański i narodowy, znaczy to samo co park miejski.
Dlatego w góry przyjeżdżają kompletnie nieprzygotowani, zarówno w wiedzę, gdzie się znajdują, jak i potrzebny sprzęt. Można by o tym pisać i pisać, dziś skupmy się na ważnym apelu tatrzańskiej przewodniczki.
TPN to nie miejski park
Maja Sindalska jest doświadczoną przewodniczką; od lat prowadzi wycieczki w góry latem i zimą. Prowadzi też szkolenia w bezpiecznym poruszaniu się zimą po górach: jak używać raków, jak posługiwać się czekanem, czy sprzętem lawinowym. W Tatrach jest prawie codziennie i widzi, co się dzieje. Szczególnie teraz, podczas zimowych ferii.
- Wielu mamy w Tatrach turystów, którzy myślą, że przyszli na osiedlową górkę pozjeżdżać na jabłuszkach.... Czy mi to przeszkadza? - pisze Sindalska na swoim profilu w mediach społecznościowych. - Dopóki nie jadą wprost na mnie - nie. Bo nawet jeśli się pozabijają, to świat jakby nie było, sumarycznie staje się od razu mądrzejszy - dodała.
Przewodniczka nie chciałaby, by rozpędzony użytkownik jabłuszka wpadł na nią. A na twardym, śliskim śniegu o wypadek nietrudno. - Nie życzyłabym sobie, by taki delikwent uderzył we mnie lub kogokolwiek innego - mówi i apeluje. - Dlatego proszę, nie bierzcie w Tatry jabłuszek. Są tam zbędne, bo i tak nie ma gdzie nimi zjeżdżać. Jedyne dobre miejsce, to górka dla dzieci na Kalatówkach i tam Was serdecznie zapraszam, by w bezpiecznym terenie spełnić swe dziecięce potrzeby, być może w jakiś sposób niezałatwione w dzieciństwie.
A Wy co myślicie? Być może niektóre zdania mogą wydać się kontrowersyjne, ale… nie sposob nie odmówić Mai Sindalskiej racji. Warto posłuchać mądrzejszych od siebie, szczególnie, gdy dotyczy to tak wymagających i niebezpiecznych miejsc jak wysokie góry.
Warunki na szlakach - tylko dla koneserów
W Tatrach panują bardzo trudne warunki w wyższych partiach gór. Śnieg jest twardy i wielu miejscach jest bardzo ślisko. W niektórych miejscach spod śniegu wystają kamienie, poślizgnięcie grozi niebezpiecznym zdarzeniem i poważną kontuzją.
Sytuację dodatkowo utrudnia silny wiatr. Poruszanie się w takich warunkach wymaga doświadczenia, umiejętności oceny lokalnego zagrożenia lawinowego i dostosowania trasy do aktualnie panujących warunków, jak również posiadania sprzętu zimowego (raki, czeka, kask, lawinowe ABC) wraz z umiejętnością posługiwania się nim.
W dolinach i na szlakach dojściowych do schronisk jest również ślisko i występują liczne oblodzenia - zwłaszcza na skrótach Drogi do Morskiego Oka. Raczki i kijki mogą okazać się niezbędne.
Tatrzański Park Narodowe przypomina, że dni są bardzo krótkie - należy zaplanować wycieczkę w taki sposób, aby powrócić ze szlaku przed zmrokiem - w plecaku warto mieć latarkę czołową. Na szlaku pomiędzy Halą Ornak a Przełęczą Iwaniacką są uszkodzone poręcze mostków. Do czasu wymiany należy zachować szczególną ostrożność.