Oto niksen. Sposób na lepsze życie, o którym zawsze marzyliście
Wiele osób, łącznie z autorem tego tekstu, po jego przeczytaniu pomyśli: “Właśnie o tym od lat podświadomie myślałem…” Bo jak się okazuje, myślenie o niebieskich migdałach może pomóc naszej głowie.
Osoby praktykujące "nicnierobienie" właśnie dzięki niemu czują się lepiej i pełniej - przekonuje psycholożka, opowiadając o praktykowaniu "niksen". Ten holenderski termin, oznaczający właśnie nierobienie niczego, staje się coraz bardziej popularny.
Co to jest “niksen’?
Zainteresowanie 'niksen' gwałtownie wzrosło w ciągu ostatnich pięciu lat. "Niksen" to holenderski termin oznaczający nierobienie absolutnie niczego. I na tym właśnie polega owa koncepcja - na nie robieniu niczego, odłączeniu się, odpłynięciu myślami gdzieś daleko.
O tej teorii napisano co najmniej kilka książek. Jedną z nich, "Niksen. Holenderska sztuka nierobienia niczego", 4 lata temu napisała Olga Mecking, urodzona w Polsce, mieszkająca w Holandii dziennikarka i pisarka.
"Niksen", czyli powoli
"Niksen niczego od ciebie nie chce i nic nie wymaga. Niczego nie potrzebujesz i dosłownie możesz nic nie robić. (...) Po prostu zwolnij. Usiądź. Daj sobie prawo do niedziałania - przez jakiś czas" - czytamy w opisie książki.To prawdziwy przewodnik po "niksen". "Zacznij niksenować już dziś! Zobaczysz, jak wiele zyskasz!" - zachęca wydawnictwo.
- Definicja, którą używam w książce, brzmi: nic nie robić, bez celu. Nieoglądanie filmów, nieprzewijanie mediów społecznościowych, nieczytanie e-maili. Zawsze mamy na myśli jakiś rezultat. (...) Chodzi więc o to, by odpuścić sobie wynik - wyjaśniała Mecking w rozmowie z "Guardianem". - Zauważyłam, że każda ścisła definicja sprawiałaby, że ludzie czuliby się winni. Tak wielu ludzi mówi mi, że czują się winni, ponieważ nie mogą odnieść sukcesu, nie robiąc nic - dodała autorka.
Oporów ani wyrzutów sumienia związanych z "niksen" nie ma psycholożka Małgorzata Osowiecka-Szczygieł. - Ostatnio praktykuję niksen chyba codziennie - mówi w rozmowie z Interią. Nie potrzebuje wiele, wystarczy niedługa przerwa w pracy. - Po prostu patrzę za okno i błądzę myślami albo w domu, kiedy leżę wygodnie na łóżku i myślę o wszystkim i o niczym.
We współczesnym, przebodźcowanym świecie "niksen" może pomóc w poprawie naszego dobrostanu. - Warto jednak pamiętać, że takie zatrzymywanie się ma nam sprzyjać, a nie dodatkowo stresować - zauważa psycholożka.
Niksen może naprawdę pomóc
Małgorzata Osowiecka-Szczygieł zauważa, że obecnie dostajemy tak dużo informacji, że niektórzy nie radzą sobie z ich filtrowaniem, są przeciążeni i zmęczeni. Tymczasem każdy z nas potrzebuje odpoczynku, także po to, by odpocząć emocjonalnie. - Poszukujemy różnych podpowiedzi, które nieco znormalizują ten odpoczynek: dla niektórych będzie to holenderskie "niksen", a więc pozytywne "nicnierobienie", dla innych duńskie "hygge", oznaczające ciepło, równowagę bezpieczeństwo.
Niksen może pomóc także osobom cierpiącym z powodu wypalenia zawodowego. Ekspertka zauważa, że wielu osobom "nicnierobienie" kojarzy się z nudzeniem albo marnowaniem czasu. - Nic bardziej mylnego: tego typu odpoczynek sprzyja naszej uwadze, pamięci i twórczości, dzięki błądzeniu myślami czy fantazjowaniu o niebieskich migdałach nasz umysł łączy ze sobą pozornie niepowiązane konteksty, wydarzenia i słowa, a potem wykorzystuje je twórczo, np. do rozwiązania jakiegoś zadania albo dylematu. Zdarza się, że praktykujący "nicnierobienie" ludzie właśnie dzięki niemu czują się lepiej i pełniej; mają wreszcie kontakt ze sobą i poświęcają czas tylko sobie - podsumowuje.
źródło Interia